Żeby wytłumaczyć się z tytułu, nadmienię, że rzeczywiście szybcy dziś byliśmy. Śmy, czyli Michu, Kuba i ja - Marek w sensie.
To "furious", to tak bardziej do rymu.
W każdym razie po jakichś 10 miesiącach beztroskiego nicnierobienia wokół baraku, postanowiliśmy zakończyć to i owo, a dokładniej, to ponownie pomalować budę drewnochronem i te wywietrzniki na dachu też musnąć farbą. Bogiem a prawdą, to chcieliśmy zrobić to już dawno ale się nie dało, bo zimno, bo deszcz, bo ciepło, bo sucho, bo... itd.
Ale dziś ho ho. Maja taktycznie usunęła się do pracy a my w pojazd i na wiochę. Pognałem chłopaków na dach.
Sam zaś czujnie przyglądałem się z dołu ich poczynaniom.
Mimo upału, radziliśmy sobie nieźle. Zakupiona wcześniej zgrzewka wody dodawała nam otuchy.
Akcja zajęła nam ok. 2 godziny, czyli bezdyskusyjnie fast. Teraz trzeba budę obsadzić pnączami, żeby było uroczo. Są plany zmian wewnętrznych, ale to nie w tym roku z całą pewnością, bo kolejka do remontu jest spora a fundusze spore nie są.
A oto new look of barrack.
No wiem, wiem, że różnice w stosunku do stanu poprzedniego nie przytłaczają ale i tak cieszą :).
wtorek, 14 lipca 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)