Jak tak rzucamy okiem za okno, to wychodzi nam niezbicie, że dziś powinno być wczoraj. Bo wczoraj, kiedy postanowiliśmy wrócić na front (detalicznie rzecz ujmując na tył) barakowozo-remontowy, pogoda była marna, mokra i wietrzna. A dziś proszę - ciepło, słonecznie, bezwietrznie i wiosennie. Prawdopodobnie wszystko to dzięki tym manewrom z przestawianiem zegarków.
Ale do rzeczy, czyli sklejka początkowo-końcowa lub alfo-omegowa, jak ktoś woli.
Humory mimo nieustannej siompawicy dopisywały, co w zasadzie jest trochę dziwne.
Tym dziwniejsze, jeśli przyjrzeć się materii, z którą się użeramy.
Może objaśnię - jest wredna momentami.
No wiecie - porowate dechy, sęki i wypalone zawodowo do cna skrobaki.
Się tak człowiek użala i użala, zimny deszczyk przemacza człowieka, wiatr chłodny przeziębia, aż tu nagle JEBUT! - wychodzi zza chmury słonko, podkreśla zgrabnie kontrasty i robi się ładnie, żeby nie powiedzieć pięknie.
No. A bad news jest taki, że znów teraz będzie dwa albo i trzy tygodnie przerwy, bo tak się układa. Trudno - później się nadgoni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz