Jako że powiewająca wokół drzwi płachta folii zaczęła z jakiegoś powodu drażnić tych i owych, a zamontowana wcześniej szyba spełniła postawione przed nią zadania przez jakieś 3 minuty a potem wymiękła. Pękła znaczy. No to zakupiono szybkę nie szklaną a poliwęglanową i już.
Najsampierw wyjęto drzwi z posad świata.
Po czem pogmerano śrubokrętem zupełnie bez sensu ale za to na potrzeby zdjęcia.
Następnie zabrano się do pracy i wuala.
Oraz wuala.
Jak również wuala.
To było łatwe. To trudne w tej chwili wygląda tak.
Nie, nie zniszczyłem niczego. To ONI. Oni, ci Obcy, zamieszkując tam kiedyś (również zimą, wiosną i jesienią, a także w deszczowe lato) wchodzili i co? I obtupywali ten śnieg i błoto u progów obu baraczych pomieszczeń. W efekcie spieprzyło się to, co pod wykładziną, czyli jakieś tam płyty. Niewiele się spieprzyło ale trzeba to wymienić. Mam płytę na wymianę oraz mam chęci. Wyciąłem odpowiedni fragment tego linoleum (i tak zostanie wymienione na coś bardziej współczesnego nam - ludziom) i ... i już. Wydłubanie tego całkiem zgniłego i zżartego przez mrówki to łatwizna, ale trzeba wyciąć coś bardziej regularnego, żeby to czymś nowym zamienić. Noże być prostokąt. Otóż wycięcie prostokąta w twardej płycie, kiedy nie ma się odpowiedniego narzędzia (dłutka? przecinaka? majzla?), to rzecz trudna i niewdzięczna. Podłubałem trochę jakimś śrubokrętem i się poddałem. Się zakupi narzędzie i się zrobi następnym razem.
W zastępstwie dłubania podziwiałem naszą świąteczną choinkę, która zadomowiwszy się w żyznej kisielowskiej ziemi, oddała się szaleństwu wegetacji.
No szaleństwo no.
Dziś znów byłem niestety bez Mai, bo ona uparcie ratuje świat. W weekendy zwłaszcza. No ba - świat w sumie też jest ważny.
Ja tymczasem, jak już wcześniej napomknąłem - WUALA :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz