Horyzontalny może? No nie wiadomo. W każdym razie zajmowaliśmy się głównie podłogami i podłożami.
Np. sadząc grzyby. Albo siejąc. Nie bardzo wiadomo jak nazwać czynność na skutek której wyrosną nam grzyby pod drzewami. Kupiliśmy na Allegro takie śmierdzące smarki w butelce i napisane tam było, że to grzybnia. Się zobaczy.
W każdym razie trza było zrobić dziurę w ziemi, psiuknąć tym smarkiem, zagrzebać i podlać. Co uczyniliśmy ochoczo.
A potem się zaczęło szaleństwo. Maja wyzwolona z okowów choroby, z nieco przerażającym zapałem rozprawiła się z górką piasku, którą mieliśmy przed barakiem, a na powstałym pobojowisku rozsiała trawę.
Marek w tym czasie niszczył podłogę wewnątrz obiektu, wdychając kilogramy czerwonawego pyłu, który przy bliższym zbadaniu okazał się produktem strawienia przez mrówki płyt wiórowych. Kupą w sensie.
Cały czas obserwowaliśmy się czujnie.
Taka obserwacja, to rzecz męcząca. Dlatego musieliśmy odpocząć, zajmując rozmaite piętra baraczej sypialni.
Po obiedzie zajęliśmy się jednak trochę wertykalnością, czyli załataniem ubytków pod oknami.
Pomysł był taki, że przykleimy tam dechy za pomocą specjalnego kleju montażowego.
Nie wiadomo dokładnie, jak to z tą specjalnością i skutecznością kleju jest, więc dla pewności dołożono parę nie mniej specjalnych niż klej gwoździ. Tak dla pewności.
Następnie rzecz pomalowano znanym i lubianym Drewnochronem.
Jak narazie, to efekt nas nie powalił. Zobaczymy czy tak samo nie powaleni będziemy za tydzień. Jeśli nie, to trzeba będzie pomyśleć nad zmianą koncepcji.
Się zobaczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz